sobota, 16 stycznia 2016

Trochę wyjaśnień. I coś jeszcze...


***************************

Nawet nie pamiętam kiedy zaczęłam pisać 10 rozdział. Kochani... jeśli mam prawo jeszcze tak do was mówić... nawet nie wiem co pisać. Nie będę głupio przepraszać, bo to nic nie zmieni. Po prostu powiem jak jest. A jest chaos. Od wakacji dużo się w moim życiu zmieniło. Zaczęłam nowe życie, inną historię, otworzyłam księgę swojego marnego istnienia kilka kartek dalej i dopiero tam zaczęłam pisać. Nie mam pojęcia dlaczego to piszę, pewnie przeczyta to dwie osoby, ale nieważne. Liczy się to, że te dwie osoby został. Cóż... to opowiadanie się skończyło. A przynajmniej dla mnie. Ja je skończyłam. Nie będzie już niczego. Ale zanim odejdę chcę coś wam powiedzieć. Nie, nie powiedzieć. Na coś wam pozwolić. Pozwalam wam na dokończenie tej historii po swojemu. Pozwalam wam na to. Możecie stworzyć nowego bloga, który będzie kontynuował tą powieść. Z chęcią ją przeczytam. Przykro mi, że tak się stało... ale nie żałuję. Zaczęłam nowe życie i nie chcę wracać do starego. Niestety, ten blog się z nim wiąże. Wybaczcie.


Z poważaniem, WybrankaNocy.

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 5

Hej wam! Wróciłam do żywych! Z koloni wróciłam we wtorek i dopiero dzisiaj mogę pisać. Ten rozdział dedykuje wszystkim tym, którzy na niego czekali. Może nie jest on cudowny, ale ważne że jest. Zachęcam do komentowania.
~~~
Ciemność otaczał mnie niczym puchata pierzyna. Była tak gęsta że nie potrafiłam dostrzec w niej nawet swoich dłoni. Ciężko było mi nawet oddychać, powietrze było przytłaczające. Próbowałam się poruszyć, ale było to niemożliwe. Po bezskutecznej walce poddałam się. Co się ze mną dzieje? Gdzie jestem? Po pewnym czasie zaczęły docierać do mnie głosy. Więc nie jestem sama w tej pustce?
- To ona... -  usłyszałam gdzieś z prawej strony. Głos przypominał mi dźwięk tartych o szybę gwoździ, tylko że w żeńskiej wersji.
- Ale czy na pewno...
- Tak, tak. To musi być ona...
- A jeśli nie? - tu dialog się urwał. Wiedziałam już że nie jestem tu sama, ba! Jest tu przynajmniej cztery kobiety. Nagle powietrze zaczęło robić się coraz rzadsze, a ciemność powoli jaśniała. Po paru sekundach było o wiele jaśniej i mogłam spokojnie przyjrzeć się miejscu w jakim się znajdowałam. No cóż, tak naprawdę nie wiedziałam gdzie się znajduję. Wyglądało to tak, jakbym wisiała w powietrzu. w oddali, na ''podłodze'' i ''suficie'' nadal było widać tą dziwną, czarną mgłę. Przede mną w rządku stało sześć kobiet. Miały siwe, rzadkie włosy, opadające na ich wiotkie ramiona. Wyglądały na bardzo stare, ich skóra była popielata i pomarszczona. Każda ubrana była w długą, podartą suknię. Na ramionach i wokół rąk owinięte miały szale. Nie miały oczu, jedynie ciemne oczodoły. Wyglądały niemal identycznie, jedyne czym się różniły to kolory strojów. Różowy, zielony, niebieski, biały, purpurowy, czarny - w takich kolorach były te przedziwne stroje. Wszystkie były wypłowiałe, brudne i zniszczone. U kilku zauważyłam pajęczyny i kurz na włosach. Stały nieruchomo i przyglądały mi się. Po chwili otworzyły usta jakby chciały coś powiedzieć, ale nie wydobyły z siebie żadnego dźwięku. Stały tak i wpatrywały się we mnie. Nagle z ich otwartych ust zaczęła wychodzić dziwna mgła. Była w takich samych kolorach, w jakim był strój danej kobiety. Krążyła wokół ich ciał a po chwili zaczęła się do mnie zbliżać. Wszystkie obłoki połączyły się około dwa metry przede mną. Miał on rdzawo brązowy kolor, kształtem przypominał człowieka. Nie wiem jak, ale w tym momencie zerwał się silny wiatr. ''Babcie'' jeśli mogę tak nazwać te pomarszczone ropuchy, zaczęły cicho mamrotać coś w nieznanym mi języku. Brzmiało to trochę jak pieśń. Z mgły przede mną wyłoniła się dłoń. Nie była to ręka należąca do kobiety lecz do mężczyzny. Na palcach miał on dziwne pierścienie. Było ich pięć, a każdy w innym kolorze. Jeden czerwony, zielony, niebieski, przeźroczysty i srebrny. Na ich oczkach zobaczyłam czarne znaki. Na czerwonym - ogień, zielonym - liść, niebieskim - kroplę, przeźroczystym - jakby podmuch powietrza, srebrnym - piorun. Zdziwiło mnie to że osoba będąca we mgle wysunęła z niej drugą dłoń, zdjęła ten ostatni i mi go podała. Nie wiedząc co zrobić niepewnie wyciągnęłam po niego dłoń.
- Musisz dowiedzieć się prawdy. Musisz rozwiązać tą tajemnicę. Pomóż nam, a my pomożemy tobie. Jesteś naszą jedyną nadzieją April. Dowiedz się kto to zrobił.- usłyszałam męski głos.
- Co zrobił? Kim jesteś? Jaka tajemnica? Jakiej prawdy? - przez natłok myśli w mojej głowie zaczęłam się czuć słabo.
- Wszystko w swoim czasie April. Wszystko w swoim czasie. Nie możemy dłużej rozmawiać. Pieśń się kończy a z nią mój czas tutaj. Wracaj do przyjaciół. - powiedział a w tym samym czasie babcie przestały śpiewać. Mężczyzna schował ręce w mgłę a ta ponownie się rozdzieliła. Zaczęło kręcić mi się w głowie a przed oczami widziałam czarne plamy. Sen, a może coś co zdarzyło się naprawdę, rozpłynął się tak szybko jak się pojawił. Przez chwilę wisiałam pomiędzy jawą a snem. Słyszałam jakieś znajome mi głosy ale nie byłam pewna do kogo należą. Czułam że leżę na czymś miękkim. Postanowiłam otworzyć oczy lecz szybko tego pożałowałam gdyż oślepiło mnie światło. Spróbowałam jeszcze raz szybko mrugając. Tym razem udało mi się je otworzyć. Leżałam na łóżku w moim pokoju. Kilka metrów ode mnie stali wszyscy oprócz Hivera i kłócili się o coś zawzięcie.
- Musimy jej powiedzieć! Ma prawo wiedzieć kim jest! - krzyczał Automne.
- Nie jest jeszcze na to gotowa! Wiem co zobaczyła ale ON musi jej to powiedzieć! - odpowiedziała zdenerwowana Verano.
- A jeśli ten demon powróci?! Co jej wtedy powiesz?! - do kłótni dołączył się Pensif. Nie za bardzo wiedziałam o czym mówią. Bolała mnie głowa i nie mogłam przypomnieć sobie co stało się poprzedniego wieczoru. Odchrząknęłam.
- Co się stało? - zapytałam. Wszyscy odwrócili się w moim kierunku. Każdy miał zmartwiony wyraz twarzy, ale najbardziej Automne.
- April! Moje kochanie, obudziłaś się! - wrzasnęła Hermosa i rzuciła mi się na szyję. Zaśmiałam się i odparłam:
- Aż tak bardzo mnie kochasz?
- Oczywiście że tak! Wiesz jak się o ciebie martwiłam? Gdy Automne przyniósł cię tutaj myślałam że oszaleje. - powiedziała na jednym oddechu. Popatrzyłam na chłopaka a ten spuścił wzrok na swoje buty, jakby były sensacją miesiąca.
- Co tak właściwie się stało? Pamiętam tylko że wracałam z Automne ze spaceru i spotkaliśmy chłopaków. - wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem.
- Jak to? Na pewno nic nie pamiętasz? - ożywił się Net.
- Nie, a powinnam? - zapytałam lekko zbita z tropu.
- Yyy, nie. - powiedział szybko Automne. Zbyt szybko.
- Co się stało? - zapytałam władczym tonem. Moi przyjaciele popatrzyli po sobie niepewni tego co powiedzieć.
- Zaatakował nas...
- Bezpański pies. - przerwała chłopakowi Verano.
- Bezpański pies? - nie uwierzyłam im od razu, wiedziałam że coś kręcą.
- Tak, bezpański pies. - potwierdził Pensif. Nie byłam do końca przekonana ale wiedziałam że i tak niczego mi nie powiedzą.
- April na pewno jest zmęczona, dajmy jej odpocząć. - Verano spojrzała na mnie z czułością i ruszyła w kierunku drzwi. Chłopcy poszli w jej ślady, ale Hermosa nie dawała za wygraną.
- Ja zostaję, moja żona mimo iż jest słaba chce spędzić ze mną trochę czasu, prawda? - zwróciła się do mnie.
- Czyli ty jesteś ta męska? - zapytałam się i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Przepraszam April, ale ta ślicznotka jest moja. - powiedział Net. Podszedł do mojego łóżka, złapał dziewczynę w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Puszczaj mnie! - wrzasnęła Hermosa, ale on jej nie słuchał. Dziewczyna zrobiła minę naburmuszonego dziecka i zaczęła mruczeć coś cicho pod nosem. Chłopak zaśmiał się i wyszedł z mojego pokoju z ''bagażem'' zamykając za sobą drzwi. Zostałam sama. Byłam bardzo ciekawa co tak naprawdę działo się podczas naszego powrotu ze spaceru. Dotknęłam delikatnie naszyjnika na mojej szyi. Był naprawdę śliczny.
- Pamiętaj o tajemnicy. - usłyszałam głos w swojej głowie. Tajemnica.
Tajemnica. Ajemnica. Jemnica. Emnica. Mnica. Nica. Ica. Ca. A.
Automne. Tak naprawdę nie wiedziałam co do niego czuję. Nie wiedziałam że jest taki... delikatny? Wrażliwy? Nigdy nie myślałam o tym że będzie on artystą. Gdy zobaczyłam go za pierwszym razem przypominał mi kolejnego przystojnego sportowca który zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Okazał się być zupełnie inny. Nie byłam pewna co do niego czuje, i na razie nic się nie zmieniło, lecz faktem było to, że za sprawą jego dotyku czy spojrzenia nogi lekko mi drżały.
Kolejną sprawą do rozważania był mój dziwny sen, bądź nie sen. Tak naprawdę nic nie wiedziałam o tajemniczym mężczyźnie, babciach ani o tym co tak naprawdę mam zrobić. Po chwili doszłam do wniosku że chodzi tu o morderstwo.
- Dowiedz się kto to zrobił. - tak brzmiały jedne ze słów nieznajomego. Od tego wszystkiego zaczęła boleć mnie głowa, a mój żołądek domagał się jedzenia. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Słońca powoli chyliło się ku zachodowi. Gdy już miałam się obrócić i wyjść z pokoju coś błysnęło na mojej lewej ręce. Podniosłam ją na wysokość oczu.
Pierścień. Srebrny z takim samym oczkiem i czarnym znakiem w kształcie pioruna. Taki sam jak w moim ''śnie''.
~~~
Zawiało grozą :) Mam nadzieję że się wam podoba. Niestety nie znalazłam zdjęcia pierścienia ale ważne że notka się pojawiła. No i jak zauważyliście poprawiłam trochę opisy. Mam nadzieję że zaspokoiłam wasz głód. Następny rozdział pojawi się za kilka tygodni bo znowu wyjeżdżam. Do napisania :* 

wtorek, 30 czerwca 2015

LBA

Hej wam! Jakiś czas temu zostałam nominowana do LBA. Chyba każdy wie co to jest, ale na wszelki wypadek napiszę. 
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Ja zostałam nominowana dwa razy i postanowiłam odpowiedzieć na nie (pytania) w jednym poście. 

Pytania od Szczypiora'y (nie wiem jak to odmienić)

1. Ulubiony film?
Hmmm. Nie lubię oglądać filmów ale jak już muszę wybrać to ''Kołysanka''
2. Ulubione jedzenie?
NALEŚNIKI! To chyba widać po moich opowiadaniach.
3. Jaki rodzaj książek najbardziej lubisz?
Fantasy, rzadziej Science-fiction.
4. Czego się najbardziej boisz?
Siebie samej. Jak bym się spuściła ze smyczy populacja ziemi zmalałaby o połowę.
5. Czy często się uśmiechasz?
Nie. Jak już to jest to wymuszony uśmiech.
6. Jesteś optymistą, realistą czy pesymistą?
Ryzykantką.
7. Jaka jest twoja szczęśliwa cyfra?
Sześć.
8. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czarny, ale lubię też czerwony.
9. Ulubiona książka?
Jest ich tyle że nie potrafię wybrać.
10. Co skłoniło cię do pisania bloga?
Zryta psychika. Ale tak na serio to nie wiem.
11. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
Wilki. Nie pytaj dlaczego bo tego też nie wiem.

A te są od wiktori black:

1. Ulubiony wokalista/wokalista?
Nie mam jednego. Lubię Miley Cyrus, Nicki Minaj, Nirvanę (wiem, to zespół) ale nie mam swojego ulubieńca.
2. Jakiej muzyki słuchasz?
Od POP'u po metal. Trochę klasyki, Rap. Wszystko to, co mi wpadnie w uszy.
3. Hobby?
Czytanie i pisanie. Lubię też rysować, ale nie wychodzi mi to za dobrze (jak ktoś chce mogę wstawić jakąś moją pracę w komentarzu)
4. Ulubiony zespół?
Chyba Nirvana. Nie jestem pewna.
5. Ulubiony blog?
Nie mam swojego ulubieńca. To samo tyczy się filmów, książek, wokalisty, autora książek.
6. Do jakiej książki najczęściej wracasz myślami?
Wracam do każdej książki którą przeczytałam. Czasami wplatam w jakieś rozmowy cytaty z książki xD
7. Jaką książkę polecisz?
Serię ''Wodospady cienia'', ''Zgon'', ''Martwy aż do zmroku'', ''Kłamca'' i wiele, wiele więcej.
8. Ulubiony bohater książkowy?
Nie mam jednego. Ale zazwyczaj są to główne męskie postacie książkowe. Np.: Jace z Darów Anioła, Will i Jem z Diabelskich Maszyn, chyba Derek z serii ''Wodospady cienia'' (chyba bo jest tam jeszcze Lucas który zrobił coś niewybaczalnego ale w sierpniu wychodzi kolejny tom (na półce mam cztery a wychodzi piąta) i nie wiem co w nim będzie). Jest jeszcze Driggs ze Zgonu i wiele, wiele więcej.
9.  Ulubiony serial?
Nie oglądam seriali, ale moim ulubieńcem będzie Shadowhunters czyli serial na podstawie Darów Anioła ^^
10. Co myślisz o 5 Seconds of Summer?
 Szczerze to nie mam nic do nich, ale jakoś nie ciągnie mnie do ich muzyki. Jakieś tam kawałki przesłuchałam ale wolę Nirvanę.

Nominowani:
http://dotyk-pioruna.blogspot.com/
http://czernnocy.blogspot.com/
http://fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com/

Pytania:
1. Ulubiony napój?
2. Jaki rodzaj literacki dominuje u ciebie na półce z książkami?
3. Jak chciała byś nazwać swój samochód?
4. Na jaki szalony kolor przefarbowałabyś sobie włosy?
5. Co najbardziej lubisz w książkach?
6. Gdyby to od ciebie zależało, jak na imię miałby twój mąż?
7. Deszcz czy słońce?
8. Wiosna czy jesień?
9. Jakiego najmocniejszego wulgaryzmu użyłaś przy swoich rodzicach?
10. Czy zastanawiałaś się kiedyś jak widzą świat daltoniści?
11. Czy wyszłabyś do sklepu ubrana w piżamę, kapciuszki, z rozczochranymi włosami i rozmazanym na policzkach makijażem?

No więc to by było na tyle. Nie mam pojęcia czy ktoś to w ogóle przeczyta, a jeśli tak to się cieszę. Z rozdziałem nie wiem czy się wyrobię, bo mam jeszcze drugi blog który jest jeszcze bardziej zaniedbany niż ten. Ściskam mocno :* Do napisania.

sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 4

Cześć misie moje kochane. W końcu dodaje rozdział! Tym razem dedykuje go wiktoria black . Pozwolę ją sobie zacytować:
''Ale ty mnie wkurzasz -.- 
Dodaj ten rozdział w cholere! xd''
~~~
Fou poparł się o ramię Automne aby znowu nie spaść na podłogę.
- No co? - zapytałam spuszczając wzrok na podłogę z zawstydzenia.
- Kwiecień. -  wydusił Pensif.
- Nie mów tak. Jestem April, nie Kwiecień.
- Kwiecień. -  powtórzył Automne. -  Pasuje do ciebie.
- Będziesz tak stać czy idziemy jeść? - Hermosa pociągnęła mnie za rękę w stronę stołu. Już miałam usiąść obok Verano, ale moja nowa "przyjaciółka", jak to sama się
nazwała, miała co do mnie inne plany. Niemal siłą zaciągnęła mnie na wolne miejsce pomiędzy Timide a Automne. Spojrzałam na talerz... I ujrzałam cztery przepysznie wyglądające NALEŚNIKI! Czy wspomniałam już jak bardzo kocham to danie? Chyba nie, a więc są one moim uzależnieniem, pasją, miłością i lekiem na wszystko. Nie możecie sobie tego nawet wyobrazić. Wzięłam jednego i posmarowałam białym, słodkim serkiem. Z koszyczka na środku stołu wzięłam sztućce i zaczęłam zjadać się tym przysmakiem.
- Kto robił naleśniki? - zapytałam z pełnymi ustami co rozśmieszyło wszystkich dookoła.
- Ja. - powiedziała Verano.
- Ale ja smażyłem! - wtrącił się Automne. Zerknęłam w jego stronę i na ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały. Speszona spuściłam głowę.
- Tak, Tak. Wmawiaj sobie że to twoja zasługa że są takie dobre. - rozpoczęła kłótnię Verano. Automne nie dawał za wygraną i zaczął się z nią się z nią przekrzykiwać. Do ich ''rozmowy'' dołączył się Hiver broniąc Verano. Po stronie Automne stanął Net i Hermosa. Po chwili zaczęła się... bitwa na jedzenie. Naleśniki latały po całym pomieszczeniu. Chcąc uchronić swój strój przed zniszczeniem na czworaka podeszłam do drzwi.Kilka centymetrów nad moją głową w ścianę wbił się widelec. Jak najszybciej ''wyszłam'' z jadalni. Oparłam się o ścianę i czekałam aż wszystko ucichnie, niestety na to się nie zapowiadało. Po chwili z jadalni wybiegł roześmiany Atomne. We włosach miał jeszcze kawałki jedzenia, na prawym policzku serek a w ręce trzymał talerz. Po prostu bosko *sarkazm*.
- Wiem jak to wygląda, ale my tak mamy często. - wyjaśnił gdy zobaczył moje pytające spojrzenie.
- Yhym. Długo im tam jeszcze zajmie? - zapytałam nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Patrząc na straty w ludziach, tak. Jakieś dwie godziny.
- Straty w ludziach?!
- Tak. Nie mogą przestać się śmiać. Mnie też już brzuch boli.
- Aha. To ja chyba pójdę już do siebie... - nie dane mi było odejść. Chłopak złapał mnie za rękę.
- Czekaj. Może pójdziemy na spacer? Daj mi piąć minut to się jakoś ogarnę i możemy iść. - zgodziłam się. Jakaś mała część mnie mówiła żebym tego nie robiła, ale z drugiej strony co może być takiego złego w pójściu na spacer? Umówiliśmy się że zaczekam na niego w salonie. Oczywiście ja i moje szczęście nigdy się nie dogadujemy więc zanim doszłam do salonu zwiedziłam prawie cały dworek. W końcu weszłam do pomieszczenia. Automne ubrany był w białą koszulkę, jeansy i dżinsową katanę. Wyglądał świetnie.
- No nareszcie! Już miałem cię szukać.
- Zabłądziłam. Przepra...
- Nie masz za co przepraszać. Jesteś tu dopiero pierwszy tydzień. A teraz chodźmy. - chłopak wstał z kanapy na której siedział.Podeszliśmy do drzwi i ku mojemu zdziwieniu Automne otworzył przede mną drzwi. Zeszliśmy po schodach i skierowaliśmy się w stronę lasu. Żadne z nas nie miało odwagi się odezwać. Świeciło słońce, ale mimo tego było mi zimno gdyż miałam na sobie krótką sukienkę na cienkich ramiączkach. Szliśmy wąską ścieżką na której co chwila rosły krzaki. Miałam już powiedzieć że wracam do domu gdy nagle chłopak skręcił w lewo. Tam rozszerzyła się ona na tyle abyśmy mogli iść obok siebie. Po obu stronach dróżki rosły potężne drzewa.

-Ślicznie tu. - powiedziałam do mojego towarzysza który szedł obok mnie.
- To prawda. W tym lesie jest pełno takich miejsc. - dopiero teraz zauważyłam że na lewym ramieniu przerzuconą ma brązową, dość dużą torbę.
- Co to? - zapytałam pokazując na przedmiot.
- Niespodzianka. - powiedział uśmiechając się do mnie promiennie. Chyba zauważył że jest mi zimno bo zdjął z siebie katanę i delikatnie położył mi ją na ramiona. Była niesamowicie ciepła i miękka.
- Dziękuję, ale czy tobie nie będzie teraz zimno? - uśmiechnęłam się do niego.
- O mnie się nie martw. Najważniejsze jest żebyś ty nie zmarzła. - odwzajemnił mój gest. Wyszliśmy z lasu. Naszym oczom ukazała się rozległa łąka. Cała porośnięta wysoką trawą i polnymi kwiatkami. Mimowolnie dotknęłam tych na mojej głowie które wcześniej przyczepiła mi do włosów Hermosa. Usłyszałam cichy chichot Automne który stał kilka roków za mną. Nie przejmując się nim ruszyłam w stronę obciętego pnia drzewa. Usiadłam na nim. Wiał lekki, letni wiaterek a słońce muskało moją skórę. Zdjęłam katanę. Wiatr rozwiewał pojedyncze kosmyki moich włosów które wysunęły się z warkocza.Patrzyłam się w stronę małych górek naprzeciwko mnie. Słońce powoli zachodziło tworząc wiązankę kolorów na niebie. Po chwili dostrzegłam też jakąś wioskę, a może miasteczko? Odwróciłam głowę w stronę chłopaka.
- Nie ruszaj się. - powiedział. Ze zdziwieniem stwierdziłam że trzyma on w ręce szkicownik i ołówek. Siedział on na ziemi niedaleko mnie. Obok jego nóg stał piórnik z kredkami. - Ustaw się tak jak przed chwilą. - zrobiłam ci kazał. Panowała cisza którą zagłuszał śpiew ptaków z okolicznego lasu. Wszystko to, zapach kwiatów, dźwięk przesuwanego po kartce ołówka, ciepłe promienie słoneczne, sprawiały że czułam się błogo. Lekko.
Lekko. Ekko. Kko. Ko. O.
- Od jak dawna rysujesz? - zapytałam.
- Od kiedy tylko pamiętam. To moja pasja. Oderwanie od rzeczywistości. Coś co pozwala mi zapomnieć o całym świecie. - nastała chwila ''ciszy''. - A ty? Co robisz aby oderwać się od rzeczywistości? - przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Co takiego robię?
- Lubię czytać książki. Trochę rysuję, tańczę. Wszystkiego po trochę.
- Rozumiem. Nie ruszaj się jeszcze przez chwilę. - jak powiedział tak zrobiłam. Tym razem z jednym wyjątkiem, zamknęłam oczy. Wleciałam w wir myśli dręczących mnie odkąd tu przyjechałam. Dlaczego nie potrafię zaufać Hiver'owi? Dlaczego to wszystko wydaje mi się znajome? Ci ludzie? To miejsce? Dlaczego mam dziwne przeczucie że te ''wakacje'' zmienią moje życie? Czemu mam wrażenie że zaraz stanie się coś złego? Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Autamne tuż przy moim uchu.
- Skończyłem. - szepnął.
- Mogę zobaczyć? - zapytałam nadal się nie odwracając. Przed moją twarzą pojawiła się kartka, a na niej rysunek. Byłam to ja, siedząca w takiej samej pozie jak teraz. Widać mi było tylko połowę twarzy, ponieważ byłam odwrócona do chłopaka bokiem. Za mną rozpościerała się łąka z małymi kwiatkami i przepiękny zachód słońca. Jedyne czego nie powinno być na zdjęciu był naszyjnik wiszący na mojej szyi. Był to srebrny łańcuszek z taką samą zawieszką w kształcie litery A. W prawym dolnym rogu miał malutki diamencik.
- Ale ja nie... - przerwałam gdy poczułam na szyi chłód metalu. Popatrzyłam w dół. Wisiał tam ten sam naszyjnik co na obrazku. Czułam jak Automne delikatnie zapina go na mojej szyi. Co chwila jego opuszki niby przez przypadek muskały mój kark. Wstrzymałam oddech. Sprawiało mi to niesamowitą przyjemność. Dziewczyno co ty wygadujesz! - skarciłam siebie w myślach.
- Automne, ja nie mogę go wziąć. - szepnęłam. Nawet nie wiem dlaczego powiedziałam to tak cicho.
- Obrazka? Oczywiście że nie, powieszę go sobie w pokoju. - powiedział śmiejąc się.
- Wiesz o co mi chodzi.
- Wiem, ale lubię się z tobą droczyć. A co do naszyjnika to jest on prezentem. - stanął przede mną wyciągając do mnie ręce. Przez chwilę się wahałam ale przyjęłam jego dłoń. Chłopak zarzucił sobie torbę na ramię. Puścił moją rękę tylko po to żeby zarzucić mi na ramiona katanę, a potem znowu zacisnął ją w żelaznym uścisku. Szliśmy w milczeniu lecz nie było ono niekomfortowe. Automne wybrał tą samą trasę co wcześniej. Gdy tak szliśmy z oddali usłyszałam znajome głosy. Po chwili na ścieżkę wyszli Pensif, Bon i Fou. Gdy tylko nas zobaczyli przyśpieszyli.
- Tu jesteście. Jak tam spacerek? - ciekawe skąd wiedzieli gdzie nas szukać i gdzie idziemy.
- Właśnie wracamy. I jaki jest wynik wojny? Jakieś przypadki śmiertelne? - zapytał Automne.
- Na szczęście nie. Wygrałeś bo Pensif stwierdził że zachowujemy się jak dzieci. - powiedział smutny Fou.
W krzakach po prawej stronie coś się poruszyło. Zaskoczona odsunęłam się do tyłu wpadając na Bon'a. Chłopcy popatrzyli po sobie niepewnie. Do moich uszu dobiegł dźwięk łamanych kości. Przestraszyłam się nie na żarty. Po chwili zobaczyłam zarys ludzkiej sylwetki. Nieznajomy był wysoki, dobrze zbudowany a w ręku trzymał coś na kształt martwego królika.
- Zabierzcie ją stąd. - rozkazał Automne. Widziałam jak ze złości zaciska pięści. Fou i Bon stanęli u jego boku i zasłonili mnie swoimi ciałami.
- I tak będzie musiała się dowiedzieć. Nic na to nie poradzimy. - powiedział Pensif.
- Ale mieliśmy poczekać do jej urodzin! Tak ustaliliśmy z jej rodzicami! - krzyczał chłopak. Postać powoli zbliżała się do nas. Zatrzymała się dopiero przy ścieżce. Teraz mogłam się jej przyjrzeć. Tak jak się domyśliłam był to postawny mężczyzna. Na sobie miał poszarpane jeansy i rozpiętą koszulę odsłaniającą jego wyrzeźbione ciało. Na jego kletce piersiowej widać było krople krwi. Był bardzo blady, pogłębiały to jego czarne włosy i oczy, niczym dwa tunele. Z jego prawego kącika ust spływała krew. Gdy na mnie spojrzał wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu. Nie, to nie były zęby. To był rząd ostro zakończonych kłów, niczym u rekina.
- Co za miła niespodzianka. Ile jedzenia mi się trafiło. Jak masz na imię śliczna? - jego głos był niczym dźwięk przesuwanego gwoździa po szybie. Stałam nieruchomo nie mogąc wydać z siebie żadnego dźwięku.
- Ma na imię April i nie masz prawa jej tknąć, demonie. - wychrypiał Automne. Zdziwiło mnie to jak się o mnie troszczy. Demon, jak określił go chłopak, chyba dopiero teraz zobaczył moich opiekunów. Skrzywił się na te słowa.
- Czyli jest zajęta? Szkoda że wybrała takiego marnego śmiecia anie mnie. Mogła by mieszkać ze mną w Hadesie. Wielka szkoda. - powiedział. Następnie wyrzucił za siebie zwłoki jakiegoś zwierzaka i... zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Stałam jak wryta z lekko rozchylonymi ustami i wpatrywałam się w miejsce w którym kilka sekund temu stał demon. Czułam na sobie wzrok chłopców. Podniosłam na nich swoje szeroko otworzone oczy. Na szczęście zamknęłam już usta.
- Ja ci to wszystko wyjaśnię. Tylko się uspokój. - powiedział Bon.
- Nie. Ja jej o wszystkim powiem. - głos Automne był tak stanowczy że aż przeszły mnie ciarki. Czułam się słabo i dobrze wiedziałam jak to się skończy.
- Chłopaki. - powiedziałam cicho. Nie byłam już w stanie dalej stać. Ostatnie co zobaczyłam to twarz Automne który uchronił mnie przed upadkiem. Następnie nastała ciemność.
~~~
No więc tak. Napisałam i mam nadzieję że wam się podoba. Czekam na komy. Jak tam wam mija pierwszy dzień wakacji? Ja wstałam rano i nie wiedziałam czy mam jeść śniadanie czy obiad. Nie ma to jak wstać o 13.40. Życzę wam miłego dnia i dwumiesięcznego weekendu :D Aha, jeszcze jedno. Następny rozdział pojawi się za tydzień. Będzie on długi. Niestety 5 lipca jadę nad morze i nie będę mogła wziąć ze sobą laptopa. Jadę na 10 dni, ale potem wam to wynagrodzę. Cium :* Do napisania.

niedziela, 21 czerwca 2015

Postacie :)

Postanowiłam pokazać wam jak według mnie wyglądają postacie :) I przy okazji przeprosić was za nieobecność. W zeszłą niedzielę wyjechałam z kraju i nie miałam jak pisać. Na szczęście już jestem w domu :)
--------------------
 Automne:
 

Bon:

Fou:

Pensif:

Net:





















Verano:


Timide:

Hetmosa:

Hiver:

April:

--------------------
Co do rozdziału to pojawi się w weekend. We wtorek mam projekt gimnazjalny i muszę się przygotować a w piątek zakończenie roku szkolnego i muszę nauczyć się wierszy na przedstawienie. Mam nadzieję że mi wybaczycie. A tak przy okazji to dziękuję za 666 wyświetleń xD Jaka szatańska liczba. To taka mała ciekawostka :) Kocham :* Do napisania.

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 3

- Ziemia do April! - Hermosa pomachała mi ręką przed twarzą.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - odparłam rumieniąc się. Tym razem myślałam o moim bracie, John'ie. O tym jaki jest dla mnie ważny, o naszych wspólnych wypadach do kina, na lody, do parku.
- To twój pokój. Rozgość się. Jest czwarta, a o siódmej spotykamy się w jadalni na kolacji. Wyślę kogoś po ciebie. Na pewno chcesz się rozpakować i odpocząć. Do zobaczenia. - przytuliła mnie i razem z Verano poszły w stronę schodów. Weszłam do mojego tymczasowego pokoju. Zdziwiłam się bardzo jego wystrojem. Połączenie nowoczesności i średniowiecza. Dosłownie. Na środku pokoju stało ogromne łoże z baldachimem. Ściana za nim była wyłożona czerwonym materiałem. Po lewej stronie stała szafa i biurko, a cała ściana za nimi była wyłożona ciemną boazerią. Na jasnych panelach leżał ogromny, puchaty dywan. Po prawej stronie znajdowało się ogromne okno z widokiem na las. Choć pokój może wam się wydawać dość ciemny wcale taki nie by z powodu kolory reszty ścian. Były jasne, niemal ecru. Podobało mi się tu. Kolory, meble, widok z okna. Wszystko było takie, jakie zawsze chciałam mieć w swojej sypialni. Pociągnęłam za sobą walizkę którą przyniósł mi tu Fou. Usiadłam na ogromnym łóżku które okazało się niebiańsko wygodne. Niemal się w nim zapadłam. Byłam wykończona. Poszłam do łazienki która również znajdowała się w pokoju. Po drodze wyjęłam z walizki kosmetyczkę. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w jakąś bluzkę i dresy. Wskoczyłam na łóżko i zasnęłam
~~~
-April. - usłyszałam cichy głos. Podniosłam niechętnie powieki. Przy moim łóżku klęczał Automne. Podskoczyłam zaskoczona.
- W końcu się obudziłaś. Już miałem wzywać pogotowie. - powiedział chichocząc cicho. Spojrzałam na zegarek na mojej ręce. Wskazywał szósta czterdzieści.
- Chyba trochę mi się przysnęło. - powiedziałam przecierając zaspane oczy. Chłopak popatrzył na mnie po czym zaczął się śmiać. - No co? - moim pytaniem rozśmieszyłam go jeszcze bardziej. - Mam coś na twarzy?
- Tak. - wydusił tarzając się po podłodze ze śmiechu. Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze też zachciało mi się śmiać. Mój ''lekki'' makijaż okazał się na tyle mocny że po małej drzemce rozmazał się na połowę twarzy. Z uśmiechem na ustach wyjęłam z kosmetyczki waciki i płyn do demakijażu. Zaczęłam zmywać ten kataklizm z policzków gdy w drzwiach do łazienki stanął nadal rozbawiony Automne.
- No już, zmywam to paskudztwo. - powiedziałam. W odpowiedzi do moich uszu dotarł cichy chichot. Szczerze, byłam zaskoczona że on potrafi się śmiać. Wyszłam z łazienki mijając chłopaka i otworzyłam walizkę. Wyjęłam z niej biały top, niebieskie rurki i czarny sweterek. Popatrzyłam na niego znacząco.
- Mam wyjść, tak? - zapytał chłopak.
- Mhm. - mruknęłam w odpowiedzi.
- Czekam na korytarzu. - powiedział i już go nie było. Szybko przebrałam się w przygotowane ciuchy. Przeczesałam włosy i poprawiłam rzęsy maskarą. Do tero założyłam czarne balerinki. Wyszłam z pokoju. Automne stał niedbale oparty o ścianę naprzeciwko drzwi którymi wyszłam. Zagwizdał na mój widok a moje policzki jak na zawołanie oblały się czerwienią.
- Do twarzy ci z tym rumieńcem. - powiedział. - A teraz chodź, zaprowadzę cię do jadalni. Pewnie jesteś głodna. - złapał mnie za rękę i pociągną za sobą. Czułam się z tym bardzo skrępowana. Szliśmy długim korytarzem w stronę schodów. Były wąskie więc chłopak puścił moją rękę i pokazał mi żebym szła pierwsza. Były dość strome, zrobione z  ciemnego drewna które świetnie kontrastowały  jasnymi, żółtymi ścianami. Na nich wisiało mnóstwo zdjęć. Była to młodzież w moim wieku. Dziewczyny, chłopcy. Na niektórych z nich byli też ''opiekunowie'' : Fou, Timide, Hiver, Verano. To co mnie zdziwiło to to, że wszyscy mieli blond włosy i niebieskie oczy. Co oni z tym mieli? Zdawało mi się że tylko Automne mnie rozumie. Gdy w końcu zeszliśmy z tych mega długich schodów pojawił się korytarz. Poszliśmy w prawą stronę. Nikt z nas nie potrafił przerwać tej niezręcznej ciszy która pomiędzy nami powstała. Chłopak nie trzymał mnie już za rękę, ale szedł obok mnie. Dotarliśmy do końca korytarza. Znajdowały się tam ''wrota'' prowadzące do jadalni. Były to ogromne drzwi wykonane z bordowego drewna. Chłopak pchnął je, a te otworzyły się na oścież. Jadalnia była dużym i jasnym pomieszczeniem. Na samym środku stał długi stół, po lewej stronie jak i na środku, znajdowały się sporych rozmiarów okna. Ściany były pomalowane na beżowo, ale w tym pokoju podłoga była wyłożona płytkami.

 Przy stole siedzieli wszyscy których poznałam w salonie.
- No, nareszcie jesteście. Już mieliśmy was szukać. - powiedział Bon.
Już miałam coś powiedzieć ale wyprzedził mnie Automne :
- Nic nam nie jest. April spała i nie chciałem jej budzić.
- Dobrze że już jesteście. Siadajcie bo kolacja wystygnie. - powiedziała Verano. Zabrzmiała trochę jak matka. Wyglądała na najstarszą w tym gronie, nie licząc Hivera. Usiadłam na jednym z krzeseł. Zastanawiałam się czy nie zapytać o pewną sprawę...
- No dawaj, widzę że coś cię męczy. - powiedział Hiver.
- Tak się zastanawiam czy nie powinno być nas tu trochę więcej. Jednak jest to obóz a jak na razie to jestem chyba waszą jedyną podopieczną.
- No więc. Sprawa wygląda tak: to jest obóz letni. Zaczął się dopiero maj, a oficjalnie to całe wariactwo otwieramy w lipcu. Twoim rodzicom bardzo zależało na tym abyś tu przyjechała. Lubimy spędzać czas z takimi jak ty, więc zgodziliśmy się. I tyle, zagadka rozwiązana. A teraz jedz bo na pewno kolacja ci wystygła. - powiedział i zaczął jeść. Niby dostałam odpowiedź ale nadal coś mi tu nie pasowało, a mianowicie to jak powiedział ''takimi jak ty''. Ton jego głosu nie wskazywał na to, że lubi tą robotę. Mimo pierwszego dobrego wrażenia nie podobał mi się ten facet i wolałam na niego uważać. Po kolacji na którą składała się zupa pomidorowa i kanapki poszłam do mojego pokoju. Przebrałam się w piżamę czyli krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach. Gdy już miałam położyć się na łóżku ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam.
- Mogę wejść? - moim gościem była Verano.
- Oczywiście. - powiedziałam i wpuściłam ją do środka. Usiadłam na łóżku i gestem pokazałam żeby dziewczyna zrobiła to samo.
- Przyszłam z tobą porozmawiać. Jak ci się u nas mieszka? Jedzenie ci smakuje? Chłopcy i Her są dla ciebie mili? Podoba ci się pokój? Nie jest za mały? - zasypała mnie pytaniami. Gdy już o wszystko mnie wypytała i dostałą odpowiedzi zamilkła. Widać było że się nad czymś zastanawia.
- Wiem że Hiver nie był zbyt miły przy kolacji ale miał ciężki dzień. On naprawdę jest inny. - powiedziała w końcu.
- Rozumiem, nic się nie stało. - i to była prawda. Nie byłam zła, rozczarowana czy przestraszona tym w jaki sposób odpowiedział mi na tak proste pytanie.
- Uf, już myślałam że się do niego uprzedziłaś. On jest takie kochany, dba o nas wszystkich i w ogóle.
- Mogę o coś cię zapytać?
- Och, ależ naturalnie. Pytaj śmiało o wszystko.
- Ile wy tak naprawdę macie lat? - zapytałam z czystej ciekawości.
- No to tak. Ja mam 25, Hiver 28, Bon 18, Net 19, Hermosa 18, Pensif i Fou 20, Timide 18 a Automne 19. Jesteś najmłodsza. - uśmiechnęła się do mnie promiennie. Po kilku minutach już jej nie było a ja mogłam w końcu pójść spać.
~~~
Wstałam po dziewiątej. Stwierdziłam że to odpowiednia pora na poranny prysznic. Po drodze do łazienki wzięłam z walizki dżinsowe szorty i żółty crop top w arbuzy. Umyłam się szybko i ubrałam. Mokre włosy rozpuściłam i przeczesałam palcami. Poprawiłam też rzęsy maskarą. Wyszłam tak z pokoju uprzednio zakładając moje kochane czerwone Martensy. Skierowałam się w kierunku jadalni. Wchodząc do środka wpadłam na Bon'a. Miał na sobie jeansy i szary podkoszulek na ramiączkach.

- Przepraszam. - powiedziałam cicho speszona.
- April! Jak miło cię widzieć. Właśnie miałem po ciebie iść! No chodź tu misiu! - wykrzyczał radośnie i zaczął mnie ściskać.
- Jeszcze ją udusisz. - powiedziała Hermosa i ''odkleiła'' chłopaka ode mnie.
- Nie dasz mi się nacieszyć. - powiedział smutny Bon. Oboje usiedli przy stole. Gdy ja też miałam to zrobić oczy zebranych wystrzeliły w moją stronę. Z niedowierzaniem wpatrywali się w dolną partię mojego ciała. Też spojrzałam w dół.
- No co? - zapytałam w końcu nie rozumiejąc na co się patrzą.
- Fajne buty. - powiedział w końcu Net. Fakt, musiało to dziwnie wyglądać, krótkie spodenki i buty prawie do kolan.
- Yyy, dzięki. - powiedziałam na pewno cała czerwona na twarzy. Usiadłam na wczorajszym miejscu. Na śniadanie były kanapki lub płatki z mlekiem. Wybrałam to drugie. Gdy skończyłam Hiver zaczął rozmowę.
- No więc tak. Dzisiaj będziesz miała zajęcia z Hermosą, Net'em i Fou. To co będziesz robić jest niespodzianką. - powiedział.
- A więc, bawcie się dobrze. - powiedziała Verano.
~~~
piosenka *
Pierwsze ''zajęcia'' miałam z Fou. Poszliśmy trochę zwiedzać dom. Dowiedziałam się że jego rolą było oprowadzanie ''nowych'' po dworku. Opowiedział mi kiedy został zbudowany i takie tam pierdoły. Po jakiś dwóch godzinach przyszedł po mnie Net. Zaprowadził mnie do pokoju muzycznego. Było tu dużo instrumentów : skrzypce, pianino, perkusja, bas, gitara elektryczna, trąbki, puzon, kontrabas a nawet harfa. Chłopak podszedł do fortepianu i zrobił mi miejsce obok siebie. Zaczął mnie uczyć jak grać, lecz szło mi to opornie. Po dwudziestu minutach chłopak stwierdził że gram jakby słoń nadepnął mi na ucho i sam zaczął grać. Robił to z wielką pasją. Instrument wydobywał z siebie przepiękne dźwięki. Około godziny trzynastej przyszła Hermosa. Pożegnałam się z Net'em i poszłam za dziewczyną. Weszłyśmy do jej pokoju. Były tu takie same meble i ich rozstaw jak u mnie tylko że ten pokój był cały różowy.
- Siadaj. - powiedziała i pokazała krzesło przed lustrem. - Ze mną będziesz ''uczyć się'' jak robić sobie makijaż. Już ja się tobą zajmę. Taka ślicznotka nie może się marnować. - powiedziała.
- Okej, ale nie chcę żeby był mocny. - dziewczyna się zaśmiała.
- Będziesz wyglądać bosko. Już ja się postaram żeby Automne na ciebie spojrzał.
- Co? Jak to ''żeby Automne na mnie spojrzał'' ? O czym ty gadasz? - zapytałam nie rozumiejąc.
- Ahhh. Dziewczyno, jak ty nic nie wiesz. Ale nic się nie martw, jako twoja nowa najlepsza przyjaciółka wszystko ci wyjaśnię. Jak zdążyłaś już zauważyć jest on takim trochę samotnikiem. Było tu wiele ślicznych dziewczyn, o ironio same blondynki, a on nadal jest sam. Gdy tylko się zjawiłaś i zobaczyliśmy że jesteś pierwszą brunetką na obozie... Uwierz mi, aż mu się oczy zaświeciły.
- To nie prawda. - Hermosa zaczęła coś kombinować przy mojej twarzy.
- Kochana, ja wiem swoje. To widać. Podobasz mu się. - nie wracałyśmy już do tego tematu. Czułam się z tym dziwnie. Her zrobiła mi piękny makijaż. Niebieskie kreski i beżowy cień na powieki. Potem zajęła się moimi włosami. Na jednym ze stolików stał wazon pełen polnych kwiatów. Dziewczyna wzięła je i zaczęła wplatać we włosy. Zrobiła mi warkocz wokół głowy, następnie wyciągnęła kilka pasemek włosów tym samym robiąc artystyczny nieład.
- Jacie... - powiedziała gdy skończyła swoją robotę. - Wyglądasz lepiej niż ja a to niemożliwe. - powiedziała śmiejąc się. - Teraz jeszcze ciuchy. Chodź! - pociągnęła mnie do mojego pokoju. Na szczęście po drodze nikogo nie spotkałyśmy. Hermosa zaczęła przeglądać moje ciuchy. Wybrała białą, zwiewną sukienkę na cienkich ramiączkach w małe kolorowe kwiatki. Do tego kazała mi założyć czarne sandałki.
- Teraz możemy iść na obiad. Wyglądamy świetnie. - powiedziała i posłała mi całusa. Zaśmiałam się. Dziewczyna ubrana była w niebieską sukienkę na ramiączkach i tego samego koloru balerinki. Teraz już wiem że nie ocenia się książki po okładce. Hermosa wygląda na pustą lalę a wcale taka nie jest.

- Chodźmy! - powiedziałam bo zaczęło burczeć mi w brzuchu. Doszłyśmy do drzwi jadalni.
- Gotowa? - zapytała Hermosa.
- Nie.
- To ja wejdę pierwsza i powiem że się trochę zmieniłaś. - zachichotała i weszła do jadalni. Po chwili wysunęła głowę i powiedziała żebym weszła. Wahałam się jeszcze tylko przez sekundę po czym otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do jadalni. Oczy wszystkich zebranych skoncentrowały się na mnie. Pensif zakrztusił się właśnie pitym sokiem, Fou spadł z krzesła a Automne siedział z otwartymi szeroko ustami. Z jego ręki wypadł widelec który właśnie trzymał w ręce. Reszta zebranych siedziała jak marmurowe posągi z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy. Uśmiechnęłam się do mich nieśmiało.
- Mówiłam że wygląda lepiej niż ja! Wyskakiwać z kasy! - krzyknęła widocznie zadowolona Hermosa. Nikt się jednak nie poruszył.
--------------------
Witam was moi czytelnicy. Ten rozdział pobija poprzedni w długości. Wena przyszła i powstało to coś. Mam do was pewną sprawę. Pod ostatnimi postami było po 6 komentarzy z czego trzy były moimi odpowiedziami, a wyświetleń 60. Ludzie, KOMENTUJCIE! Może to być buźka, kropka, negatyw, cokolwiek ale żeby były. Bardzo motywujecie mnie gdy się one pojawiają, a tu co? Nic. To przykre. Postanowiłam was trochę zmotywować więc kolejny rozdział pojawi się dopiero gdy pod rozdziałem będzie 5 komentarzy (bez moich). Tak więc to chyba tyle z ogłoszeń parafialnych. A nie, jeszcze jedno. Chcecie abym dodała specjalny post tylko z postaciami? Zdjęcia i opisy? Piszcie i do następnego :*

piątek, 29 maja 2015

Rozdział 2

Heloooooooooooooooooooooooł !!!!!!!!!!! To najdłuższy rozdział w mojej (fakt krótkiej) historii z pisarstwem. A więc: TADAM!
Pojawiają się tu nowe postacie i mam nadzieje że się wam spodobają. No i po raz pierwszy do opowiadanie dodaje zdjęcia :) Piszcie w komach co o tym sądzicie. Do napisania :*
--------------------
Stałam na opuszczonym peronie czekając na pociąg. Moi rodzice dawno już pojechali zostawiając mnie samą. Alex i John są w szkole, a Brandon musiał dowieźć mojego ojca do pracy. Rozglądając się na boki stwierdziłam że jest tu całkiem ładnie. Dużo ławek, kwiatów, bogato zdobione okna z drewnianymi ramami. Różnokolorowe kafelki lśniły w blasku porannego słońca. Po mojej lewej stronie stała gigantyczna walizka i torebka. W końcu jadę na dwa miesiące. Było dość ciepło, dlatego ubrana byłam w białą bluzkę na ramiączkach i czarne krótkie spodenki. Cały efekt dopełniały moje kochane, czerwone Martensy. Włosy miałam zaplecione w luźnego koka. Lekki makijaż podkreślał moje czekoladowe oczy. Wczoraj wieczorem postanowiłam pomalować sobie paznokcie na szaro, z czarnymi paseczkami.
 Po chwili na peron przyjechał mój pociąg. Wsiadam do wagonu, prosząc napakowanego dresa by pomógł mi wnieść walizkę. Po 10 minutach mogłam usiąść na swoim miejscu. Popatrzyłam na osoby w moim przedziale. Choć miejsc było osiem, nas tylko czwórka. Ja usiadłam przy oknie, naprzeciw starszej pani trzymającej kurczowo swoją torebkę. Obok niej siedziało dwoje chłopaków. Obaj byli w moim wieku, ładnie wyrzeźbione mięśnie i ich wzrost świadczył o tym że musieli gdzieś ćwiczyć. Mieli jasne włosy i niebieskie oczy, ale nie wyglądali jak bliźniacy. Rozmawiali o czymś zawzięcie, dużo gestykulując i co chwila na mnie zerkając. Czułam się z tym dziwnie. Wyciągnęła z torebki telefon i słuchawki.  Rozglądając się wygodnie włączyłam swoją ulubioną piosenkę. Zastanawiałam się nad tym całym obozem. Nic nie wskazywało na to że będzie to jakiś koszmar. Niby to obóz dla młodzieży z problemami, ale ja wcale taka nie jestem. Często czuje się samotna. Może poznam tam jakiś miłych ludzi? Patrzyłam przez okno przypominając sobie chwile spędzone z Alex'em. Zaśmiałam się cicho. Raz pojechaliśmy na wycieczkę. Sami. Mieliśmy wrócić wieczorem, ale zabłądziliśmy. Gdy trzy dni później stanęłam w progu domu ojciec był zły. Bardzo zły. Przez miesiąc miałam zakaz kontaktowania się z przyjacielem. Gdy teraz sobie przypomnę w jakie kłopoty on mnie wpakował. Ahhh.
Pogrążona we wspomnieniach nie zauważyłam że starsza pani wysiadła, a ja zostałam sam na sam z dwójką tajemniczych chłopców. Wyjęłam słuchawki z uszu. Obaj wpatrywali się we mnie z ciekawością.
- Cześć, jestem Pensif. Też jedziesz do Hadesfild? - zapytał się jeden z nich przysuwając się  do mnie bliżej i wyciągając rękę.
- April. - odparłam ściskając jego dłoń. - Jadę tam na obóz.
- Ooo! To tak jak my! - wykrzyknął entuzjastycznie drugi.
- Fou, daj spokój. Jeszcze się dziewczyna przestraszy. - wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
- Bez przesady. Byliście już tak kiedyś? - zapytałam.
- Tak. Jeździmy tam co roku. Ja jestem już piąty raz, a Fou czwarty. -  odparł Pensif. Zdziwiły mnie ich imiona. Jeszcze nigdy takich nie słyszałam.
- Macie bardzo nietypowe imiona. Jesteście z zagranicy? - zapytałam w końcu, gdy zdobyłam się na odwagę.
- Można tak powiedzieć. - odparł Fou. - Nie jesteśmy stąd.
- Mhym. - mruknęłam. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o pierdołach aż Fou zasną. Wyglądał jak mały piesek. Słodziak. Po kilku godzinach dojechaliśmy na miejsce. Hadesfild okazało się być... zadupiem. Dosłownie. Gdy wychodziliśmy ze stacji po drugiej stronie drogi pasły się krowy.
- Gdzie oni mnie wysłali?! - wrzeszczałam do siebie w myślach i przeklinałam moich rodziców.
- Wiem jak to wygląda, ale nie martw się. W obozie jest lepiej. - pocieszał mnie Pensif. Chłopcy zabrali moją walizkę, i dopiero w tym momencie zorientowałam się że oni nie mają żadnych bagaży.
- Ej, a gdzie wasze walizki?
- Przyjechaliśmy w zeszłym tygodniu, a ktoś musiał po ciebie pojechać. Zgłosiliśmy się na ochotników. - ruszyłam za chłopakami. Szliśmy polną ściereczką, naokoło rosła bardzo wysoka trawa. Przypuszczam że nie było mnie z niej widać. Kontem oka spojrzałam na chłopców. Byli o wiele wyżsi ode mnie, mieli około metra osiemdziesięciu wzrostu. Czułam się przy nich jak krasnoludek. Po kilku minutach marszu ukazała nam się alejka drzew. Nie była długa, na końcu niej widać było solidną, betonową bramę. Gdy tylko ją przekroczyliśmy ukazał się nam dworek. Cały biały, z brązowo-zielonym dachem. Duże okna i przepiękny ogródek przed nim dawał świetne wrażenie.


Biła od tego miejsca moc, czułam to.
- Pięknie tu. - powiedziałam do moich towarzyszy. Fou już chciał coś powiedzieć ale z daleka rozległ się donośny głos.
- Jest nasza nowa wychowanka! - krzykną inny chłopak,. Był wysoki i... znowu?! Tak samo jak Fou i Pensif miał blond włosy i niebieskie oczy. Gdy tylko go zobaczyłam poczułam się brudna z moimi czekoladowymi oczami i brązowymi, lekko kręconymi włosami.
- Nareszcie. - powiedział nieznajomy i uścisną mnie mocno. Za mocno. Moja masa w porównaniu z nim to jak modelka i zawodnik MMA. - Jestem Hiver, na razie najstarszy z całej tej gromadki. Chodź, przedstawię cię reszcie, April.
- Mi też miło jest cię poznać. - powiedziałam mogąc wreszcie wziąć oddech. Wszyscy ruszyliśmy za Hiver'em do środka. Gdy przekroczyła próg nie mogłam uwierzyć w to co tam widzę. Całe wnętrze było urządzone bardzo nowocześnie. Podłoga wyłożona lśniącymi płytkami, pod kaloryferem stało dużo par butów. Ściany były pomalowane na przyjemny, jasno czerwony kolor. Poszliśmy w stronę salonu. Dziwne, ale pierwszy raz odczuwałam strach. A co jeśli mnie nie polubią? Będę "kozłem ofiarnym"? Gdy przekroczyliśmy drzwi w salonie zdrętwiałam. Było ich pięcioro: trzech chłopców i dwie dziewczyny i, o ironia, wszyscy o blond włosach i niebieskich oczach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było duże, nowocześnie urządzone. Na przeciwko stała odwrócona do nas tyłem kanapa. Za nią stolik, a na ścianie telewizor plazmowy. Ściany były koloru beżowego, a meble ciemno brązowe, wykonane z drewna.
- April! - krzyknęli wszyscy razem.
- Cześć. - powiedziałam cicho.
- To jest po kolei: Timide, Net, Bon. - wskazał na  chłopców. - Hermosa, Verano... ej! A gdzie podziała się ta maruda Automne? - zapytał.
- Tu jestem. - zza kanapy wyłoniła się czyjaś dłoń.
- Przywitać się to nie łaska? - zapytał Bon.
- Ahhh. - westchnął chłopak i podniósł się z kanapy. To co ujrzałam było najlepszym co mnie dzisiaj spotkało. Brunet o brązowych oczach.


 Wpatrywaliśmy się chwile w swoje oczy lecz po kilku sekundach spuściłam wzrok, orientując się że wszyscy w pokoju się na nas patrzą.
- No dobra. Jak już wszystkich poznałaś to musimy coś ustalić. Hiver jest mój. - powiedziała Verano.
- A Net mój! - krzyknęła Hermosa.
- Właśnie. Reszta należy do ciebie. Ta dwójka ma już swoje damy. A teraz chodź, pokażę ci twój pokój. - odparła z uśmiechem Verano. Dziewczyna miała na oko 25 lat. Wzięła mnie pod prawe ramię. Z drugiej strony Hermosa zrobiła to samo.
- Tylko jej nie zjedźcie! - krzyknął za nami Timide.
- Spodobała ci się, co nie?! - odkrzyknęła Hermosa.
- A nie mogła?! - do "rozmowy" dołączył się Automne.
- Nie dziwię się wam! Też bym na nią leciała gdybym była chłopakiem! - wrzasnęła Verano. Poczułam jak moje policzki oblewają się szkarłatną czerwienią. Nigdy nie uważałam się za ładną. Za duży nos, figura anorektyczki i za duże usta. Do tego te wiecznie smutne oczy... Moi współobozowicze wrzeszczeli tak jeszcze chwilę a ja po raz drugi tego dnia odpłynęłam w krainę wspomnień.
--------------------
Czekam na wsze opinie w komach :)